12/31/2018

Rocky Mountain

Dzień dobry w ostatnim dniu roku. Jak minęły Wam święta? Moje były spokojne i pełne lenistwa.  Dziś szybki opis nowego źrebaczka, który dołączył do stada właśnie 24 grudnia.

Mahoymen na cześć jednego z koni xx.

Model przedstawia ogiera rasy Rocky Mountain, podobnie jak w większości źrebięcych przypadków nie kupiłabym go sobie z własnej woli. Ogier jest maści dobre pytanie przypomina mi myszatą, ale kremowa grzywa mi się z nią gryzie. Tak czy siak, dorosłe osobniki tej rasy są ciemnokasztanowane z grzywą rozjaśnioną genem srebrnym. Zawsze mi się podobały...


Mahoymen jest rozbrykanym kucykiem, który zauroczył nas swoją osobowością. Jego wielkość jest porównywalna do źrebięcia Gypsy. Jest ładnie wyrzeźbiony, posiada strzałki, zaznaczoną płeć oraz kasztany.


Nie podoba mi się jego prawa przednia noga i to chyba tyle, co mogę o nim powiedzieć. Na zdjęciach wychodzi uroczo, chociaż mój aparat nie chce współpracować ani ze mną, ani z aktualną pogodą, dlatego większość zdjęć jest robiona w domu. 

Porównanie z innymi źrebakami CollectA.


Dziękuję za przeczytanie i wybaczcie skromność treści.
Pozdrawiam BlueMerlle

12/16/2018

Co przyniosła zima?

Witam wszystkich tą zimową porą. Mam nadzieję, że śnieg zasypał już cały kraj i nikt nie czuje się pominięty. Dzisiaj lekkie podsumowanie tego, co się działo i przedstawienie nowości.

Mój aparat średnio sobie radzi ze zdjęciami w śniegu.

Zawody
Ingreed wraz z T-Sash wezmą udział w Świątecznych zawodach skokowych w Stajni Treningowej Pegaz. Na początku nie byłam do tego przekonana, ale później doszłam do wniosku, że ostatni start Sashy powinien odbyć się jeszcze w tym roku. Trzymam za nie kciuki, chociaż start jest traktowany całkiem na luzie.

Derka, czyli moja zmora.
Pierwsza derka w życiu i zarazem pierwsza ambitna rzecz na trada. Widzę, ile błędów popełniłam, mimo że nadal nie jest skończona. Postanowiłam jednak ją pokazać, bo miną miesiące nim zbiorę się do dalszej pracy. 

Zapomniałam, jak nazwałam ten model, więc od dziś będzie to Cerkvia. Limitowany do jednej sztuki.
Piękna Cerkvia została wykonana z cienkiego, rwącego się materiału w róże. Brzegi obszyte są zielono-czerwonym warkoczem za pomocą szydełka. Grzbiet profilowany na podstawie tutorialu Różowej Ameby. Mimo wielu niedociągnięć jestem z niej zadowolona. 



Zimowe zdjęcia, dla uczczenia klimatu

Cali na pierwszym śniegu jeszcze w listopadzie.



Secret pędzący przez białe równiny.

To mi się nawet podoba, chociaż w aparacie wyglądało o wieele lepiej.



To na tyle. Dziękuję za uwagę i do następnego!
BlueMerlle

11/19/2018

[Nie] British Spotted Pony, ale nadal ładny

Uwielbiam zakupy stacjonarne, zwłaszcza jeśli chodzi o wybieranie modelu wśród sponiewieranych figurek. Ostatnio wybrałam się na wycieczkę, z celem zakupu nowości z Collecty z 2018 roku, oczywiście byłam pewna, że na sklepach jeszcze ich nie będzie, ale nadzieja umiera ostatnia. Tak jak myślałam, tak też było. Na szczęście w zapasie miałam już upatrzoną inną kobyłkę i tak oto do domu wróciłam z brytyjskim kucem w kropki.


British Spotted Pony, bo o niej mowa jest jednym z lepszych modeli, jakie dane mi było kupić. Ma statyczną, lecz ciekawą pozę. Dużo detali, intrygujące spojrzenie i jest w kropki. To mój pierwszy koń w kropki. A na dodatek ładnie wygląda w tych kropkach. Stop.
Wcześniej nigdy nie słyszałam o tej rasie, ewentualnie z katalogu Collecty, więc postanowiłam zagłębić się w temat i sięgnęłam po podręczną, internetową encyklopedię, czyli Wikipedię. Ciocia Wiki powiedziała mi, że jest to rasa kuców, która cechuje się posiadaniem maści tarantowatej oraz przekazała kilka innych niecennych informacji.

Fany. Już widzę, że mój aparat ją kocha.
Klacz jest maści kasztanowatej leopard. Jej głowa jest ładnie wyrzeźbiona, ma sporo detali, między innymi zmarszczki w kącikach pyska, które dodają jej realizmu. Kobyła ma wyrzeźbioną sierść, posiada zmarszczki, które niestety są słabo widoczne przez jej kolor. 


Firma trochę zawaliła malowanie kopyt. Nie podoba mi się, że są jednolicie brązowe, w kolorze skarpetek na nogach klaczy. Strzałki są na swoim miejscu. 



Lubię to denne zdjęcie. ;)
Nie wiem, czy mogę napisać coś więcej. Fany stoi stabilnie, ma twarde nogi. Jest ładna, okrągła, nie posiada dziwnego wgłębienia pomiędzy przednimi nogami a brzuchem tak, jak niektóre inne modele Collecta. Z czystym sumieniem mogę ją polecić. 

Na koniec grupowe zdjęcie ze źrebakami.


PS. Spadł już u Was śnieg?
BlueMerlle

11/18/2018

Źrebięta

Halko. Dziś post dłuższy, przynajmniej tak mi się wydaje, bo mam zamiar przedstawić w nim wszystkie swoje źrebięta. Bez przedłużania zapraszam do czytania.

~~~

Źrebię Mini Shetty

Jest to konik z 2015 r. i przedstawia on klaczkę wyżej wymienionej rasy. Moo (bo tak ma na imię) jest małą rudą kulką, która moim zdaniem bardziej przypomina krowę, niż konia, ale mimo wszystko jest najbardziej uroczym stworzeniem, jakie dane mi było kupić. 


Następnym konikiem jest źrebię Pinto APH z 2016 roku. Tin Tin jest wysokim, długonogim przedstawicielem rasy. Wygląda nieco, jak osiołek, ale to dodaje mu uroku. Ma zaznaczoną płeć, ale nie ma kasztanów i strzałek. Nie kupiłabym go z własnej woli, ale nie żałuję, że go mam. Jest jednym z powodów, dla których poluję teraz na jakąś klacz pinto, która posłuży za jego matkę. 

Nie umiem zrobić mu ładnego zdjęcia.
Pozostając przy pintoszach, teraz przedstawię ogiera z Collecty, który zawitał do mnie w tym roku. Jego firmowa nazwa to Pinto Palomino, ale u mnie dostał na imię Bon Bons. Model jest ładnie wyrzeźbiony, płeć została zaznaczona, są strzałki, kasztanów brak. Konik jest uroczy, ale chyba na tym się kończy. Jest to kolejny model, który pojawił się u mnie przypadkiem. 


Źrebak ma ładny pyszczek, ogólnie prezentuje się dość dobrze, ale odrzucające jest jego malowanie. Nie do końca wiem, co firma miała na myśli malując mu kopyta na biało, koronkę zaznaczając brązową farbą, tak aby dalej nogi znów były białe. I oczy, są duże, ale przy całkowitym braku cieni wyglądają, jak u kosmity, a szkoda, bo konik ma bardzo duży potencjał.

Ogierek Tinker był moim pierwszym modelem CollectA. Jest ładny, ma dokładną rzeźbę, strzałki, kasztany, choć one akurat nie są pomalowane. Nie rozróżniam chodów u modeli, ale on prawdopodobnie galopuje. Jest to wielka, łaciata krówka, którą uwielbiam.


Na koniec pozostawiłam źrebię Zebry z National Geographic. Nie jest dokładne, pasy na plecach są niejednolicie zlane. Widać szwy, konik nie ma płci ani innych detalów, ale... Lubię go. Jest uroczym, paskowanym niczym, który ożywia kolekcję. Dałam jej na imię Pinkie Pie.


Tym paskowanym akcentem kończę i do następnego.
BlueMerlle

11/01/2018

Jesienne porządki

Choroba jest najgorszą z rzeczy możliwych, ale z drugiej strony dzięki niej mam teraz sporo czasu na blog i modele + dwa dodatkowe dni wolnego (wtorek i środa 31/30.10). Te dni dały mi niezłego kopa, dzięki któremu na blogu pojawiają się nowe posty w krótkich odstępach czasowych. Dziś co nieco o sprzątaniu i o podejmowaniu decyzji dotyczących kupna modeli.

~~~

Z powodów wyżej wymienionych w końcu znalazłam czas, aby wykąpać swoją kolekcję. Robiłam to pierwszy raz, więc po prostu opłukałam modele w wodzie, nie za ciepłej i nie za zimnej. Zależało mi głównie na usunięciu kurzu. 

Mamma Mia we własnej osobie.

Zaczęłam od źrebiąt. Następnie stopniowo brałam większe konie, ale nie o tym będzie dzisiejszy post. Mianowicie, kiedy już tak trzymałam w ręce dany model, przypominała mi się cała jego historia. Jak, gdzie, kiedy i po co go kupiłam? Dlaczego on, a nie jakiś inny?
Moją przygodę z kolekcjonerstwem zaczęłam od 6 modeli, ale nie były one kupione w tym samym czasie, zdobycie ich zajęło mi około a może nawet ponad pół roku.  Siwa klacz Shire oraz gniada Trakenka, którą już mogliście poznać, zapoczątkowały moją kolekcję. Minęły cztery lata, a nadal je lubię i nie zapowiada się, aby zniknęły z mojej półki. Mają w sobie to coś. 

Enigma Shire. Pierwszy koń w kolekcji.

Dalej był ogier Hanowerski z 2009 roku oraz klacz Andaluzyjska z 2010. Uwielbiam ten duet, właściwie lubię wszystkie modele, które przybyły do mnie do końca 2016 roku. Później zaczynają się schody. Jestem w stanie przyznać, że rok 2017 był najgorszym okresem mojego hobby, wtedy też przybyły do mnie najgorsze modele, a na dodatek kupiłam je świadomie. Ilość, nie jakość.
Przybyło wtedy do mnie łącznie 11 koni, lubię osiem z nich, reszta mogłaby gnić w koszu. I teraz zadaję sobie pytania wcześniej wymienione. Po co? Dlaczego? Sama nie wiem. Chciałam i już. 
Nie chcę ich sprzedawać, ale z drugiej strony jestem pewna, że prędzej, czy później to zrobię, chyba że stanie się cud i spodobają mi się. 

I po myciu, w nowym ustawieniu.

Tym pięknym zdjęciem zakończę dzisiejszy post. Był bardziej dla mnie, niż dla was, bo musiałam nakreślić sobie sytuację, ale myślę, że możecie go traktować, jako mała przestroga. Dziś również zachęcam was, abyście napisali w komentarzu, czy również posiadacie modele, których nie lubicie, a mimo to nadal zdobią wasze półki. 

Pozdrawiam i do napisania!

10/31/2018

Relacja z I Zawodów Ujeżdżeniowych o rozetę Stajni Tatersal

Dziś post inny niż zwykle, jeszcze nigdy takiego nie pisałam, więc nie wiem, jak wyjdzie. 
~~~

Ingreed wraz z T-Sash pojawiły się na terenie Stajni Tatersal już z samego rana. Cała podróż odbyła się bez najmniejszych problemów i już około południa para reprezentująca naszą stajnię szykowała się do startu. Na rozprężalni Sasha jak zwykle pokazała rogi, ale nie trwało to długo, ot strzeliła kilka baranów. W końcu para została wywołana na czworobok. Cały przejazd był pozbawiony stresu, ale wkradło się do niego kilka błędów, między innymi zagalopowanie w nieodpowiednim miejscu oraz czasie.

Sasha oraz Ingreed podczas ostatniego treningu w domu.
Ostatecznie Ingreed Salvatore oraz T-Sash reprezentujące naszą stajnię uplasowały się na trzecim miejscu. Był to dla nich owocny start i prawdopodobnie ostatni. Sasha przejdzie na zasłużoną emeryturę i będzie od tamtej chwili na łąkach. Jednak nie wszystko jest jeszcze osądzone. 

~~~

Krótka odskocznia od tego, co zawsze. Przepraszam za znikomą ilość zdjęć, ale chyba nie byłabym w stanie wykrzesać nic więcej. Dziękuję za przeczytanie i do napisania!

10/20/2018

California Chrome

Kolejny koń pełnej krwi angielskiej, który podbił moje serce. Wydaje mi się, że już nie muszę tłumaczyć, jakie konie oraz jaką dyscyplinę w świecie jeździectwa lubię najbardziej. Następne modele, które znalazły się na mojej chciejliście to Justify oraz American Pharoah (*) o zgrozo ma zostać wycofany w przyszłym roku, a chciałam go na urodziny. No nic.

Nie należę do osób cierpliwych, na tym zdjęciu Cali po prostu udaje nowego.
Drugi kasztan w kolekcji. W sumie mniej więcej od sierpnia planowałam zakup kolejnego molda, wtedy byłam pewna, że będzie to CC, niestety we wrześniu moją głowę kolejny raz zaczęły zaprzątać złe myśli na temat idealizmu Breyer'ów, a raczej tego, co od nich oczekiwałam. Brakowało mi u niego tych strzałek, naprawdę... I tak od początku września codziennie toczyłam walkę California vs Latigo Dun It vs Babyflo vs Hwin. Po pewnym czasie zmieniło się to w California vs Latigo. Następnie byłam pewna, że kupię Babyflo, jak tylko pojawi się na sklepie i wtedy, niczym grom z jasnego nieba, pojawił się niewygodny problem prywatny, przez który musiałam całkowicie obciąć fundusze na swoje plastikowe marzenie. Żegnaj Baby, witaj Californio! Czy żałuję? W stu procentach nie. Ciężko mi to przyznać, ale Cali jest lepszy od Secreta, co nie znaczy, że lubię go bardziej może tylko trochę.


Na początku bałam się, że będzie po prostu mały, w swoim życiu miałam styczność tylko z trzema końmi Breyer, więc nie łatwo mi było pogodzić się z faktem, że ma te 18,5 cm, a Latigo aż 24 cm!
Teraz wiem, że nie miałam się, o co martwić. Może w końcu przejdę do opisu.

Chromek jest długi 35 cm, ale okrągły Secret przez swój rozwiany ogon, jest prawie tej samej długości, więc zajmują tyle samo miejsca na półce. Model jest w jasnym odcieniem kasztana, coś jak jesienne liście klonu. Jestem pod wrażeniem jego chudej muskulatury i gracji, z jaką jest ukazany.
Bardzo dobre wrażenie zrobiła na mnie jego grzywa.

            California Chrome                                                                     Secretariat
Jak widać na powyższym zdjęciu, CC ma wyrzeźbione włoski, a na dodatek brak u niego widocznych szwów, z kolei u Secreta widnieje jedna, wielka kreska. Kolejnym plusem modelu, jest jego głowa. Nie będę pisać tutaj o detalach, a raczej o tym, że jest ona pozbawiona zbędnych ozdób, takich jak zbyt długa grzywka, która mogłaby utrudniać noszenie ogłowi, czy kantarów. Oryginalny Chromek ma ciemną plamkę na nodze, co również zostało odzwierciedlone na moldzie.


Jak już wcześniej wspominałam, koń jest dość ładnie wyszlifowany. 



Sumując:
  • Mold ma 18,5 cm wysokości i 35 cm długości.
  • Nie ma strzałek.
  • Ma kasztany oraz białko w oczach.
  • Kopyta są cieniowane.
  • Posiada ciemną plamkę na zadzie jak jego żywy odpowiednik.
  • Ma mało widoczne szwy.
  • Jest tack friendly (można robić na nim akcesoria, chociaż podobnie jak w przypadku Secreta, ja nie próbowałam).
  • Ma dynamiczną pozę, ale bije od niego spokój.




Dziękuję za przeczytanie, do napisania!

Blue Merlle - Horse Farm

Już nigdy nie będę narzekała na ciszę w modelarskiej blogosferze. Zawsze myślałam, że musi się stać coś ważnego, żeby osoba prowadząca bloga nie dodała postu, teraz wiem, że nie. Oczywiście obowiązki domowe też są ważne. Szkoła, praca, zwierzęta, dom i czas dla siebie. Te wszystkie rzeczy skutecznie odciągały mnie od jakiejkolwiek aktywności w internecie, a szczególnie w tym miejscu. To nie znaczy jednak, że nie myślałam o mojej modelarskiej farmie. Każdego dnia dumałam nad tym, jaki post mogłabym opublikować. Niestety moja wena twórcza ulotniła się wraz z końcem wakacji, ale koniec z narzekaniem. Czas na nowości!




Po pierwsze do mojego domu zawitały 2 nowe modele, a są to klacz Gypsy Vanner z Collecty oraz California Chrome z firmy Breyer. 

Po drugie, jak już mogliście zauważyć albo nie zmieniła się nazwa bloga, a z tym również adres. Od teraz blog, jak i stajnia której nie ma haha nosi nazwę Blue Merlle - Horse Farm, znajdziecie nas pod adresem bluemerlle-horsefarm.blogspot.com

Po trzecie wzięłam udział w zawodach w Stajni Tarersal z Ingreed oraz T-Sash.




Po czwarte już niebawem pojawi się post o Chromku, mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu dam radę go opublikować.

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam!

8/28/2018

Haltery dla Secreta

Witam po sprawdza datę ostatniego postu dłuższej przerwie. Ugh, chciałabym dodawać posty regularnie, więc od teraz chyba zacznę je sobie planować.

Dziś napiszę o swojej nowej pasji, która jest częścią modelowego świata, a mianowicie o robieniu halterów! To po prostu mistrzostwo, uwielbiam łączyć te małe, kolorowe niteczki i patrzeć, jak powstaje z nich dzieło sztuki. Jak to się zaczęło? Doszłam do wniosku, że mój synek nie ma żadnego ubranka i zrobiło mi się go szkoda, bo LB'ki mają pełno wdzianek, których nie noszą. Włączyłam tutorial Stajni Tenebris i wzięłam się do roboty. Nie będę tutaj roztrząsała historii o postrzępionych nerwach, ale na końcu było dobrze. Pierwszy kantar był przełomowy, później poszło z górki i dostałam nawet jedno zamówienie, ale przejdźmy w końcu do galerii.


Złota Fantazja -  pionier, który doprowadził mnie do szału. :)

Złota fantazja


Cukinia - bardzo mi na tej żółci zależało, ale niestety miałam mało materiału, a na dodatek był on w złym stanie. :(

Cukinia

Pinkie - kocham ten kolor.

Pinkie
I na koniec halter z zamówienia. Nazwałam go Morskie Oko ze względu na odcień muliny. Pojedzie do GG Valentine, aktualnie zwanej Tajką.

Morskie Oko - nie spodziewałam się, że będzie tak ładnie wyglądał w blasku słońca.

Morskie Oko
Jestem zadowolona z efektów, teraz czas na uwiąz. Dziękuję za uwagę i do zobaczenia niebawem. 

7/26/2018

Modelarskie marzenia Artist Resin

Chyba każdy kolekcjoner prędzej, czy później zacznie marzyć o tym jedynym, niepowtarzalnym...

Ja zaczęłam już kilka lat temu, ale nie przeglądałam prac rzeźbiarzy, sporadycznie oglądałam AR'ki na instagramie, teraz robię to częściej. Miałam (dobra, nadal mam) dwie inspiracje, które obudziły we mnie to pragnienie. Pierwszą z nich była klacz konia Przewalskiego 13620 firmy Schleich z 2007 roku.



Mały, rudy, obdarty koń. Dotknęłam go tylko raz, nie należy do mnie, mogę go podziwiać jedynie zza szyby, a mimo to nadal mi się podoba i czuję, że coś mnie do niego ciągnie. Prymitywna rasa.
Kolejną inspiracją jest już żywy osobnik koniowatego. Moje słońce, koński ideał w każdym calu, a na dodatek prymityw.


I oto jest myszaty konik polski, istniejący, z pręgą grzbietową oraz pręgowaniem na nóżkach i czole. Nieidealny ideał, który kusi zawsze codziennie, gdy na niego patrzę. Uwielbiam w niej gęsty ogon oraz rozwianą grzywę. Wąski łeb, duże oczy i krótkie szczotki pęcinowe. Zimowe futro, które w mroźne miesiące osiąga grubość trzech centymetrów.

Nadal jednak nie dotarliśmy do sedna sprawy. Jaki związek żywy koń oraz plastikowy schleich ma z modelami AR? Cóż... Nie znalazłam nic chwytającego za serce wśród istniejących modeli, więc może jest to czas, aby zastanowić się nad własnym? Bardzo długo ten pomysł chodzi po mojej głowie, wycisza się, lecz nigdy nie ucieka, zawsze wraca. Kucyk, wraz z resztą stada są dla mnie na tyle ważne, że w pewnym momencie zamarzyłam, aby zdobiły również półkę w moim domu. Chcę ich na zawsze, ale wiem też, jak wygląda proces produkcji, przygotowania, sama praca nad rzeźbą. To nie jest proste i tanie. Czas, wprawa, znajomość budowy i mechaniki ruchu kopytnych. Pocieszającą myślą jest to, że mam jeszcze sporo lat na to, aby się nauczyć i zastanowić. 

Jedno jest pewne, spróbuję, dla siebie i dla kobyłki, aby pamiętać, nie tylko ją, ale resztę, która nauczyła mnie tak samo dużo.

________________________________________________________________
Wydaje mi się, że jeszcze wrócę do tego tematu, to chyba jest dopiero wstęp...

A Wy macie jakieś większe marzenia dotyczące modeli? 
Podzielcie się nimi w komentarzu, z chęcią poczytam.

Pozdrawiam i do następnego.

7/24/2018

Secretariat. Akceptacja. Brak akceptacji.

Ten post zaplanowałam dokładnie 3 lipca i wtedy też miał zostać opublikowany. Tsa...

Przez kolejne dni powoli akceptowałam synka na półce. Na zmianę byłam zadowolona i przygnębiona, ale w głowie ciągle sobie powtarzałam chciałaś to masz, to był dobry wybór, to spełnione marzenie, nie żałuj tych pieniędzy. Trochę pomagało. Koszmar się zaczął, gdy pewnego, słonecznego dnia zobaczyłam u niego małą rysę na ganaszu oraz pod chrapą (ta jest prawie niewidoczna). Ej nawet nikt cię nie dotykał, jak mogłeś sam się porysować? Do tej pory zadaję sobie to pytanie, ale cóż, plastik nie wybiera. Pora zacząć zbierać na wizytę u kogoś, kto naprawi jego śliczną buźkę.

ten policzek już nie jest taki piękny...
Tak czy inaczej, Secret nie może być sam, bo gigant wśród LB dziwnie wygląda. Powoli czaję się na Hwin, ale nie wiem, czy dorosłam do tej decyzji. California Chrome również jest niczego sobie, ale dwa kasztany wieją nudą. Może Classic tak dla odmiany?

biegnące cielę
Hmm... Właściwie już nie wiem, o czym miał być ten post, ale wydaję mi się, że jego treść została zawarta w pierwszym akapicie, lecz skoro już tu jestem, napiszę kilka faktów o krowie, gdyby ktoś, kiedyś chciał go kupić.


  1. Ma strzałki na trzech, latających nogach.
  2. Ma kasztany, ale są one namalowane, nie rzeźbione.
  3. Bez podstawki jest wielkości GG Valentine lub o kilka mm niższy.
  4. Ma genitalia, widać na nich tzw. szwy.
  5. Białko w oku. 
  6. Ma naprawdę ciężki zad (stąd przezwisko cielak, krowa).
  7. Aby wbić go w ziemię, potrzebne jest miejsce pozbawione mchu, litry cierpliwości i nieograniczona ilość szczęścia (przynajmniej w moim wypadku, to się sprawdza).
  8. Ma dziurę(przerwę?) w grzywie, dzięki której można zakładać mu bezpiecznie kantar i robić akcesoria. (Uwaga, sama jeszcze nic dla niego nie robiłam, więc nie wiem, jak to działa w praktyce).
  9. Jest pięknie pocieniowany. 

To chyba tyle. Dziękuję za uwagę i do następnego.