Dwudziestego szóstego października dostałam spóźniony prezent na urodziny. Nigdy bym się nie spodziewała, że dostanę model konia i w dodatku Breyera. Do tej pory nikt nie bierze mojego hobby na poważnie, no dobrze może domownicy już trochę zaczęli, ale reszta rodziny cóż, jakoś nieszczególnie się tym interesowała. Dwudziestego szóstego października spełniło się jedno z moich malutkich marzeń. Bardzo, ale to bardzo dziękuję. Teraz już koniec wzdychania i przejdziemy do tematu.
Nazwisko Sommer Prosser już od jakiegoś czasu zajmuje zaszczytne miejsce tuż pod podium na liście rzeźbiarzy, których prace preferuję. Nie ukrywam, że jej modele do tej pory mogłam podziwiać tylko na zdjęciach, lecz podobały mi się. Teraz mam mieszane uczucia, co do tego.
Model, który do mnie przywędrował jest nam znany, jako siwa klacz saddlebred 956, ja jednak nadal traktuję ją jak przedstawicielkę rasy morgan. Poznajcie Annę Kareninę.

Pozuje w kantarze Secretariata, ale tylko przez chwilę. Dobrze, co o niej myślę? Pierwsze wrażenie to wooow jest piękna! Po wyjęciu z pudełka i oględzinach już taka nie była. To najgorzej wykonany model Breyer, którego dane mi było trzymać w łapce. Nie wiem, jak bardzo masowa jest to produkcja, ale jej szwy i malowanie i uszczerbki odbierające jej wartość są spore. Kiedy tylko uwolniłam ją z mocujących gumek, w oczy rzuciła mi się rysa na brzuchu. Świat się na chwilę zatrzymał, a sama nie wiedziałam, co robić. Nie jest wielka, już się do niej przyzwyczaiłam, ale i tak. Kiedyś na jednej z Faceookowych grup widziałam post dziewczyny, która miała podobną sytuację. Model z pudełka był porysowany, zgłosiła to i chyba dostała inny, czy coś, zmierzam jednak do tego, że z dnia na dzień moje zaufanie do tej firmy maleje. W momencie zamawiania Thundera Kaliope modliłam się o to, by był cały i nieporysowany. Anna jednak nigdzie się nie wybiera, od małego mi wmawiano, że prezentów się nie oddaje, więc i ona nie zostanie zastąpiona lepszym modelem. Na wartości nie straci, bo ma u mnie wyjątkowo dożywocie. Teraz tak myślę i może w dalekiej przyszłości zostanie przemalowana na jabłkowitą siwkę? Sam pomysł na maść podsunęła i właśnie ta "rana".

Serce mi krwawi.
Następnie przejdę do szwów, które denerwują, tak samo, jak to zarysowanie. Jedna z najgorszych jest usytuowana na czole i jest naprawdę okropna. Dalej mamy szew wokół pyska, ciągnie się on aż do ganaszy, kończy lekko na szyi. Szwy na słabiznach i pod przednimi nogami. Za to bardzo ładnie wygładzone jest miejsce tuż za uszami konia.
Myślę, że z łatwością zobaczycie tę krechę.
A tutaj bardzo ładny, łysy plac i grzywa.
To trudno mi skomentować. Przynajmniej pysk jest symetryczny.
Bardzo dobrze prezentuje się ogon. Oczywiście im bliżej ziemi, tym bardziej zwężony, ale podobają mi się lekkie pasma, zaznaczenie, w którą stronę układa się włos.
 |
Tutaj widać glutowatą końcówkę, która psuje całokształt. :) |
Okej, dalej mamy kopyta i jestem nimi pozytywnie zaskoczona, patrząc na rzeźbę od spodu. To po prostu majstersztyk. Nikt z moich B. nie ma tak pięknych, jak ona. No i żebym nie zapomniała, już teraz napiszę, że Anna nie posiada kasztanów.
 |
Uwielbiam je. |
Jeszcze fotka zmasakrowanego kopytka i brzydkiego brzuszka. Cóż mogę powiedzieć.
 |
Tutaj wygląda, jakby miała wytrzeszcz. |
Jestem w stanie stwierdzić, że mój Sagr ma na pysku więcej emocji i wygląda bardziej realistycznie niż ona, więc jaki mamy werdykt końcowy? Jestem zawiedziona, nawet nie samym modelem, a produkcją. Rzeźba Prosser jest dobra, koń jest według mnie anatomicznie fajny, z pewnością lepiej prezentuje się z boku, któregokolwiek. Rzeźbiarki nie skreślam, jej prace nadal mi się podobają, już wiem, czego mogę się spodziewać, może w przyszłości zostanę zaskoczona bardziej pozytywnie?
Dziękuję za przeczytanie i do następnego.