Cześć! W KOŃCU ŚWIĘTA. TAK. O dziwo jestem bardzo produktywna. Minęły dopiero trzy dni, a zrobiłam tyle rzeczy, na które do tej pory nie miałam czasu ani ochoty. Jak już możecie zobaczyć po tytule, zrobiłam dwa kantary i to chyba ostatnie dwa kantary w tym roku. Psychika mi siadła przy tych wszystkich badziewnych kółeczkach, wstążeczkach, kleju, kombinerkach, wykałaczkach i innych duperelach. No ale są i nawet dobrze wyglądają. Nawet...
 |
Musiałam najpierw dodać to zdjęcie, bo ma fajny klimacik i przedstawia wielofunkcyjność tej prezenterki. |
Zacznę od prezenterki/kantara Angusa. Tak mnie jakoś naszło na niego. Uzda jest regulowana na potylicy. Niestety bardzo dobrze widać, że kantar leży na nim na styk i gdyby był prawdziwy, zapewne łańcuch wrzynałby mu się w biedny pysio. Przy łańcuszku jest również kółko, do którego można przypiąć uwiąz.
Jako ciekawostkę powiem, że gdyby nie to, że zrobiłam za krótki pasek potyliczny, prezenterka byłaby też dobra na Sagra. Ten byk ma łeb, jak wiadro.
Gwóźdź programu - innowacyjny kantar figurujący pod nazwą "Cringe". Jest regulowany w potylicy, posiada złote okucia o dziwnym kształcie, jest ciężki jak cholera i pasuje tylko na Cadillac'a, lecz mimo tych wszystkich złych rzeczy, jestem z niego zadowolona. W końcu nie tylko praktyka się liczy, wygląd też jest w jakimś stopniu ważny.
Nad tym badziewiem męczyłam się najdłużej, ale w sumie satysfakcjonuje mnie efekt. Miałam wielki problem z dobraniem długości podgardla, ale w końcu nie leży tak źle.
Ogólnie to nie wszystko, co zaplanowałam dla plastików. Z okazji świąt postanowiłam stworzyć jeszcze coś, liczę, że do świąt się wyrobię, a jeśli nie do świąt, to do końca roku. Trzymajcie kciuki!