7/26/2018

Modelarskie marzenia Artist Resin

Chyba każdy kolekcjoner prędzej, czy później zacznie marzyć o tym jedynym, niepowtarzalnym...

Ja zaczęłam już kilka lat temu, ale nie przeglądałam prac rzeźbiarzy, sporadycznie oglądałam AR'ki na instagramie, teraz robię to częściej. Miałam (dobra, nadal mam) dwie inspiracje, które obudziły we mnie to pragnienie. Pierwszą z nich była klacz konia Przewalskiego 13620 firmy Schleich z 2007 roku.



Mały, rudy, obdarty koń. Dotknęłam go tylko raz, nie należy do mnie, mogę go podziwiać jedynie zza szyby, a mimo to nadal mi się podoba i czuję, że coś mnie do niego ciągnie. Prymitywna rasa.
Kolejną inspiracją jest już żywy osobnik koniowatego. Moje słońce, koński ideał w każdym calu, a na dodatek prymityw.


I oto jest myszaty konik polski, istniejący, z pręgą grzbietową oraz pręgowaniem na nóżkach i czole. Nieidealny ideał, który kusi zawsze codziennie, gdy na niego patrzę. Uwielbiam w niej gęsty ogon oraz rozwianą grzywę. Wąski łeb, duże oczy i krótkie szczotki pęcinowe. Zimowe futro, które w mroźne miesiące osiąga grubość trzech centymetrów.

Nadal jednak nie dotarliśmy do sedna sprawy. Jaki związek żywy koń oraz plastikowy schleich ma z modelami AR? Cóż... Nie znalazłam nic chwytającego za serce wśród istniejących modeli, więc może jest to czas, aby zastanowić się nad własnym? Bardzo długo ten pomysł chodzi po mojej głowie, wycisza się, lecz nigdy nie ucieka, zawsze wraca. Kucyk, wraz z resztą stada są dla mnie na tyle ważne, że w pewnym momencie zamarzyłam, aby zdobiły również półkę w moim domu. Chcę ich na zawsze, ale wiem też, jak wygląda proces produkcji, przygotowania, sama praca nad rzeźbą. To nie jest proste i tanie. Czas, wprawa, znajomość budowy i mechaniki ruchu kopytnych. Pocieszającą myślą jest to, że mam jeszcze sporo lat na to, aby się nauczyć i zastanowić. 

Jedno jest pewne, spróbuję, dla siebie i dla kobyłki, aby pamiętać, nie tylko ją, ale resztę, która nauczyła mnie tak samo dużo.

________________________________________________________________
Wydaje mi się, że jeszcze wrócę do tego tematu, to chyba jest dopiero wstęp...

A Wy macie jakieś większe marzenia dotyczące modeli? 
Podzielcie się nimi w komentarzu, z chęcią poczytam.

Pozdrawiam i do następnego.

7/24/2018

Secretariat. Akceptacja. Brak akceptacji.

Ten post zaplanowałam dokładnie 3 lipca i wtedy też miał zostać opublikowany. Tsa...

Przez kolejne dni powoli akceptowałam synka na półce. Na zmianę byłam zadowolona i przygnębiona, ale w głowie ciągle sobie powtarzałam chciałaś to masz, to był dobry wybór, to spełnione marzenie, nie żałuj tych pieniędzy. Trochę pomagało. Koszmar się zaczął, gdy pewnego, słonecznego dnia zobaczyłam u niego małą rysę na ganaszu oraz pod chrapą (ta jest prawie niewidoczna). Ej nawet nikt cię nie dotykał, jak mogłeś sam się porysować? Do tej pory zadaję sobie to pytanie, ale cóż, plastik nie wybiera. Pora zacząć zbierać na wizytę u kogoś, kto naprawi jego śliczną buźkę.

ten policzek już nie jest taki piękny...
Tak czy inaczej, Secret nie może być sam, bo gigant wśród LB dziwnie wygląda. Powoli czaję się na Hwin, ale nie wiem, czy dorosłam do tej decyzji. California Chrome również jest niczego sobie, ale dwa kasztany wieją nudą. Może Classic tak dla odmiany?

biegnące cielę
Hmm... Właściwie już nie wiem, o czym miał być ten post, ale wydaję mi się, że jego treść została zawarta w pierwszym akapicie, lecz skoro już tu jestem, napiszę kilka faktów o krowie, gdyby ktoś, kiedyś chciał go kupić.


  1. Ma strzałki na trzech, latających nogach.
  2. Ma kasztany, ale są one namalowane, nie rzeźbione.
  3. Bez podstawki jest wielkości GG Valentine lub o kilka mm niższy.
  4. Ma genitalia, widać na nich tzw. szwy.
  5. Białko w oku. 
  6. Ma naprawdę ciężki zad (stąd przezwisko cielak, krowa).
  7. Aby wbić go w ziemię, potrzebne jest miejsce pozbawione mchu, litry cierpliwości i nieograniczona ilość szczęścia (przynajmniej w moim wypadku, to się sprawdza).
  8. Ma dziurę(przerwę?) w grzywie, dzięki której można zakładać mu bezpiecznie kantar i robić akcesoria. (Uwaga, sama jeszcze nic dla niego nie robiłam, więc nie wiem, jak to działa w praktyce).
  9. Jest pięknie pocieniowany. 

To chyba tyle. Dziękuję za uwagę i do następnego.

7/02/2018

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam konia Breyer...

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam brejera, stałam na dachu, na parkingu w centrum handlowym. Była to GG Valentine i rzuciłam na nią zaledwie dwa, krótkie spojrzenia, bo musiałam wracać. Teraz klacz stoi sobie spokojnie na półce u mojej przyjaciółki, a ja zastanawiam się, jak to możliwe, że wydawała mi się wtedy taka wielka. Wiem, że panna Valentine nie należy do najwyższych modeli, ale mimo wszystko.



Teraz przyszła pora na mnie. Po roku zastanawiania się oraz trzech i pół dnia czekania (z powodu zamawiania w czwartek wieczorem, nie popełniajcie tego samego błędu) do mojego domku zapukał kurier. Byłam podekscytowana i cieszyłam się, jak nigdy, a na dodatek wstałam o 8 i to w wakacje! Dobra, wróćmy do sprawy. Kiedy już poszłam otworzyć drzwi, przyszła pora zapłaty i mój zapał trochę przygasł, gdy musiałam wyliczyć daną kwotę w złotówkach i pięćdziesięciogroszówkach. W końcu dorwałam upragnioną paczkę i zaczęłam otwierać. Karton, folia, taśma, z resztą zapewne wiecie, jak to wygląda. Na końcu zawsze jest model. I było zdziwienie. Hej! On wcale nie jest taki duży! I na dodatek nie jest idealny i ma niedociągnięcia. Tak moi drodzy, spodziewałam się konia bez skazy, gigantycznego jak słoń. No dobra, ważne, że jest.



Po pierwszych oględzinach doszłam do wniosku, że spełnia moje wymagania, tak jak myślałam, ale chyba nawet za bardzo. Jego masa, dynamiczna poza, gra mięśni nie będzie pasowała do sztywno stojącego Brunello, Snowmana czy chociaż Latino Dun, które chciałam kupić. Co z planami o Hwin? To pytanie i wiele innych zadaję i będę sobie zadawała przez następne godziny/dni. Zapadła decyzja o tym, że Secretariat jest za idealny. To słowo zbyt często powtarza się w tym poście, ale nic na to nie poradzę. On po prostu taki jest. Dziś chyba już na tym zakończę, prześpię spokojnie noc, a jutro z trzeźwą głową spojrzę na tę sprawę jeszcze raz i powrócę do narzekań na temat Breyerów i innych takich. 

Dobranoc lub dzień dobry i do napisania.

PS. Zdjęcia są, jakie są, ale lepsze nie będą. Chyba.