Dzień dobry lub dobry wieczór. Na samym początku kilka słów wyjaśnienia. Zapewne jeśli zaglądaliście do zakładek poświęconym modelom, zauważyliście, że każdy koń ma mini metryczkę i na samym końcu jest odniesienie do opisu danego modelu. Ze względu na to, że chciałabym to uzupełnić, a przy okazji chcę ożywić bloga i po prostu mam ochotę pisać recenzje, następne posty będą głównie opisowe. Nie będę jednak tak okropna i oczywiście pomiędzy swoje wypociny wcisnę jakąś mini sesję albo coś o koniczkach/psach. Wiem, że czytanie samych opisów koni może być nudne, dlatego postaram się je jakoś ubarwić. W sumie z większością moich modeli wiąże się jakaś historia, krótsza bądź dłuższa, więc będzie ona jak zwykle wpleciona w podstawową formę posta. Liczę, że miło przyjmiecie tę serię(?) i nie zrazi Was możliwa monotonia. Osobiście mam nadzieję, że w międzyczasie będę miała więcej ciekawszych tematów do poruszenia na blogu. Teraz już nie przedłużam i zapraszam do zapoznania się z Nortonem oraz jego historią.
Norton Kuba to prawie dwunastoletni wałach rasy PKZ (polski koń zimnokrwisty) jednak w rodowodzie z obu stron figuruje rasa zimnokrwista belgijska włączając w to jego rodziców. PZHK czasami naprawdę mnie zadziwia, ale z tym już nic nie zrobię. Przyjmijmy, że jest tym PKZ-em. No dobrze, ale co on ma wspólnego z ardenem z Collety? Pomarańczowego jegomościa zakupiłam niedługo po informacji o tym, że Norton ma być sprzedany. Postanowiłam mieć model, który w jakimś stopniu byłby do niego podobny, los chciał, że kolekciak idealnie oddaje jego urodę i nawet nie trzeba go przemalowywać. Wszystko jednak skończyło się dobrze, bo wałach wciąż mieszka u mojego szwagra i wiedzie sobie niemal beztroskie życie.
Są trochę podobni, prawda? Kuba ma grzywę po drugiej stronie, bardziej ścięty zad i bardziej stromą łopatkę. ale poza tym dość godnie się razem prezentują. Przejdę jednak do opisu modelu, bo to jemu poświęcony jest dzisiejszy wpis. Już na starcie odrzucało mnie jego malowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz