Cześć wszystkim. Miałam odezwać się wcześniej, ale w międzyczasie coś mi wypadło. Chciałam napisać o nowych figurkach, ale Zuziks dopiero będzie się robić, a Północ i (nowa) Bella od Apaś dopiero niedługo wyruszą w drogę do mnie. Chociaż wiecie co? Poszłam sobie ostatnio do Krainy Zabawy i zobaczyłam Schleichy za 40 ziko. Trochę mnie zmroziło, serio. A jakiś tydzień temu odwiedziłam Rossmana i napotkałam Collectę za 36, też byłam w niemałym szoku. Trochę nie żałuję, że mi przeszedł ten bzik na punkcie modeli. Wiadomo mamy aktualnie ciężkie czasy, to normalne, że ceny idę w górę, a mimo to szok pozostaje. Jednakże nie tylko samym plastikiem człowiek żyje. Zainwestowałam w dwa nowe Kpop albumy z okazji tego, że akurat pojawiły się na sklepie, a ich nie było. Pomyślałam dziś o sprzedaży klasików. Tylko przez krótką chwilę. Jednak dziś nie o tym. Podsumujemy sobie kwiecień i trochę maja.
Byłam w Niemczech. Zwiedziłam ciekawy, mały zameczek oraz uroczą okolicę. Niestety kompletnie nie pamiętam nazwy miejscowości, ale było to koło Berlina. Może mam zapisane na jakimś zdjęciu? Z Niemiec od razu ruszyłam w stronę Kliczkowa, to już moje rejony. Muszę przyznać, że zamek zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jest cudowny, polecam każdemu! PS. Mają też stajnię.
W kwietniu udało mi się narysować aż cztery portrety, mniej i bardziej udane, ale jestem niezwykle dumna z tego, że miałam tyle chęci. Malowanie na razie zeszło na dalszy plan (i nie mam też na czym malować :p). Maj zapowiadał się niezwykle aktywnie, kolejny raz miałam odwiedzić Kołobrzeg i Berlin, lecz wakacyjne plany pokrzyżował mi inny, o wiele lepszy wyjazd. Jeszcze nie zdradzę, gdzie planuję się udać, ale mam ogromną nadzieję, że wszystko potoczy się dobrym torem. TRZYMAJCIE KCIUKI! BARDZO MOCNO I AKTYWNIE!
Ach maj... Zgadnijcie, kto w tym roku skończył dziesięć lat?! No kto??? Panna M! Znamy się dekadę i to jest po prostu niesamowite. Dostała koronę i wieniec z mleczy, które na koniec zjadła, do tego marchewki, jabłko, banana i trochę ciastek. Spędziłyśmy wspólnie cztery godziny na jedzeniu, zabawie. Na koniec, koło godziny 20 zabrałam ją na spacer, obejrzałyśmy zachód słońca i wierzchem wróciłam do stada. Jeden z lepszych dni w życiu. Poza tym kucykowe sprawy trochę się komplikują, chociaż pozostaję dobrej myśli. No na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu.
Na dziś to tyle. Dziękuję za przeczytanie i do następnego! <3
Trzymam kciuki za wspomnianą podróż, oby wszystko poszło zgodnie z planem!
OdpowiedzUsuńCzy mogę zapytać ile zajęło ci wyplecenie takiego wielkiego wianka na szyję? :D
<3
OdpowiedzUsuńWianek robiła moja mama, ja nie mam takich zdolności i cierpliwości. Zajęło jej to około 15 minut. Szybka sprawa, więcej czasu zajęło zbieranie kwiatków 😜