9/03/2022

Czechy, morze, appaloosy i Q&A.

    Hello. Mamy wrzesień, to oznacza, że już niedługo moje urodziny. Z tej okazji może jakieś Q&A? Jeśli macie jakieś pytania, śmiało piszcie w komentarzu, będzie mi miło, jeśli będę miała na co odpowiadać, jeśli nie, postaram się przygotować dodatkowo inną niespodziankę. :D Teraz jednak przechodzę do głównej części wpisu. Dziś będzie o podróżach, mało modeli, dużo zwiedzania. Mam nadzieję, że zostaniecie do końca i powspominamy razem!

Praga
   Do Pragi wybrałam się razem z dwiema przyjaciółkami. Już w dniu wyjazdu połowa świata stała na głowie przez zgubiony dowód osobisty i kartę płatniczą, na szczęście obie rzeczy znalazły się w schowku w samochodzie, żeby nie było, to nie ja zgubiłam. Reszta podróży przebiegła w spokoju. 
Stolicę Czech zwiedzałyśmy na hulajnogach, oczywiście tych elektrycznych, chociaż na niektórych podjazdach nawet one nie dawały rady, dokładniej chodzi mi o wybrukowane podejście pod Katedrę Św. Wita. 

Katedra Św.Wita


Piękna uliczka, która przywoływała nam na myśl jakieś Włoskie miasteczko.

Tutaj urocza alejka, która w sumie ciągnęła się dość daleko. Dookoła pełno drzew i roślin. Ogólnie Praga jest zielonym miastem, nawet podczas wysokich temperatur nie było tam tak źle.


Kanalik

Brama Tytany


Niestety nie wiem jakim cudem, ale nie mam ani jednego zdjęcia z mostu Karola. Jak zwykle były na nim tłumy, ale warto się przejść dla samego przejścia. 

   Kolejną i niepodważalnie największą atrakcją był koncert Arctic Monkeys i młodszej stażem grupy Inhaler. Oba zespoły dały czadu. <3 



Na powyższych zdjęciach jest wokalista zespołu Arctic Monkeys - Alex Turner.

Wolfhorse również tam była, niestety nie miałyśmy na tyle czasu, aby się spotkać, jednak po koncercie wymieniłyśmy się wrażeniami. 
Trzeciego i ostatniego dnia pobytu, pół godziny od domu zepsuło nam się sprzęgło w aucie i czekałyśmy cztery godziny na lawetę. Na szczęście była to zwykła wiejska droga, więc poszłyśmy poleżeć na łące i jakoś zleciało. O prawie bym zapomniała, z wyjazdu przywiozłam ze sobą jeszcze jedną, prawdopodobnie stałą pamiątkę, jest nią blizna. Nie sądziłam, że skaleczenie nóżką od hulajnogi może być aż tak poważne, uważajcie!

Morze
   Nasz ukochany Bałtyk pożegnałam zaledwie kilka dni temu, zastanawiałam się nad zabraniem jakiegoś konika, ale finalnie nic  z tego nie wyszło. Sam wyjazd był zaplanowany, ale spontaniczny, ponieważ wszystkie rezerwacje robiłam dzień przed. Tym razem odwiedziłam Grzybowo oraz Kołobrzeg. Dobrze słyszycie, Grzybowo. Z racji, że Krynica jest idealna, oczekiwania wobec nowego miasteczka były wysokie i... nie zawiodło. Pierwszy raz widziałam tak czystą wodę. Fakt, że przez jeden dzień, ale liczy się efekt. Pogoda nawet dopisywała, trochę wiało i padało, lecz znośnie. Miasteczko było czyste i do plaży miałam zaledwie 500 metrów bez wspinania się pod górę. Teraz krótka fotorelacja.

Szuszi i kurczak terijaki w tle.

Nie pamiętam, które to miasto ;")

Piaseczek w drodze do Dźwirzyna

Morze prawie o zmroku. Woda nocą jest sto razy cieplejsza niż w dzień, dlatego też wtedy do niej wchodziłam.


Oczywiście nie obyło się bez koni. Ja nie jeździłam, ale moja przyjaciółka tak. Jej wierzchowcem był śliczny Redoks.


A tu siwka Gabi, która mnie urzekła.


Pozostałe


Przenosimy się już na Dolny Śląsk, a właściwie kolejny raz za czeską granicę. Z tego wypadu mam jedno zdjęcie, ale musicie przyznać, że kobył robi wrażenie. To hodowlana klacz appaloosa, w sumie na miejscu mają 80 koni w tym wcześniej wspomniane appy i mini appy. 

Tutaj Staszek, dawno go nie było.

Kuce ze wczoraj w sadzie.

Kula już u mnie na łące mieląca gruszkę.

I to by było na tyle. Pozostaje mi życzyć udanego roku szkolnego, oby wszystko szło po waszej myśli! A studentom zdanych poprawek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz