Teraz przyszła pora na mnie. Po roku zastanawiania się oraz trzech i pół dnia czekania (z powodu zamawiania w czwartek wieczorem, nie popełniajcie tego samego błędu) do mojego domku zapukał kurier. Byłam podekscytowana i cieszyłam się, jak nigdy, a na dodatek wstałam o 8 i to w wakacje! Dobra, wróćmy do sprawy. Kiedy już poszłam otworzyć drzwi, przyszła pora zapłaty i mój zapał trochę przygasł, gdy musiałam wyliczyć daną kwotę w złotówkach i pięćdziesięciogroszówkach. W końcu dorwałam upragnioną paczkę i zaczęłam otwierać. Karton, folia, taśma, z resztą zapewne wiecie, jak to wygląda. Na końcu zawsze jest model. I było zdziwienie. Hej! On wcale nie jest taki duży! I na dodatek nie jest idealny i ma niedociągnięcia. Tak moi drodzy, spodziewałam się konia bez skazy, gigantycznego jak słoń. No dobra, ważne, że jest.
Po pierwszych oględzinach doszłam do wniosku, że spełnia moje wymagania, tak jak myślałam, ale chyba nawet za bardzo. Jego masa, dynamiczna poza, gra mięśni nie będzie pasowała do sztywno stojącego Brunello, Snowmana czy chociaż Latino Dun, które chciałam kupić. Co z planami o Hwin? To pytanie i wiele innych zadaję i będę sobie zadawała przez następne godziny/dni. Zapadła decyzja o tym, że Secretariat jest za idealny. To słowo zbyt często powtarza się w tym poście, ale nic na to nie poradzę. On po prostu taki jest. Dziś chyba już na tym zakończę, prześpię spokojnie noc, a jutro z trzeźwą głową spojrzę na tę sprawę jeszcze raz i powrócę do narzekań na temat Breyerów i innych takich.
Dobranoc lub dzień dobry i do napisania.
PS. Zdjęcia są, jakie są, ale lepsze nie będą. Chyba.
Też miałam podobne odczucia jak pierwszy raz widziałam konia Breyer.
OdpowiedzUsuńSecretariat to bardzo fajny model. Na pewno by u mnie zawitał, ale jakoś nie było okazji i trochę przeszkadza mi ta jego podstawka, ale poza tym to super jest.
Pozdrawiam!
lyeshan.blogspot.com