Siódmy maj na tym blogu jest już ikonicznym dniem, który mogłabym mianować świętem. Odkąd pamiętam, zawsze nadmieniam, że to urodziny mojego nie mojego konia. Panna M wciąż żyje, więc i tym razem oświadczam, że kuc oficjalnie skończył 13 lat. To już nie byle co. A dopiero co miała siedem.
Poza tym wiosna obfitowała w najróżniejsze sytuacje i emocje. Z tych smutniejszych, po 31 latach pożegnaliśmy Mutrę, mamę Mist. Na gorączkę zachodniego nilu odszedł też młody koń szwagra. Obie sytuacje dzielił zaledwie tydzień, więc było to trochę szokujące, ale wciąż z myślą, że życie tak wygląda.
W tym roku w ramach urlopu odwiedziłam Sri Lankę i jeśli nie wiecie gdzie to jest, spokojnie, też nie wiedziałam, kiedy pierwszy raz zdecydowałam, że obieram ten kierunek. Jest to niewielka wyspa koło Indii.
Zdrowia i całego życia razem! Proszę dać jej marchewkę ode mnie :D
OdpowiedzUsuńDziękujemy <3
Usuń